KAMIENNA NATURA
Dwudziestego czwartego grudnia.
Pierwsza gwiazda - nie pamiętam już, kiedy ostatnio jej wypatrywałam - ten
moment umyka, w trakcie coraz bardziej pospiesznych przygotowań. Czy ktoś
w ogóle jeszcze to robi...? Chyba niewielu, a szkoda.
Czy nie wydaje ci się czasem, że część ciebie jest jakby bezdomna?
Nikt jej nie
chce, po prostu jest nikomu niepotrzebna? Tylko niewielka cząstka... lub też
całkiem duża, właściwie większość... w tej jednej chwili, a może tak naprawdę
w ogóle?
Bo gdyby tak było, to pomyśl - nawet, jeśli nie zauważysz pierwszej gwiazdy, to
możesz znaleźć najjaśniejszą - logicznie rzecz biorąc, ta właśnie była widoczna
pierwsza... właściwie nieważne, bo chodzi o to, że na te same gwiazdy, w tym
samym czasie, patrzy pewnie jeszcze ktoś... Kto? a któż to wie - istotny jest sam
fakt. Kiedy już sobie popatrzysz i odwrócisz od nich wzrok, to niezależnie od tego,
co zobaczysz lub usłyszysz w następnej chwili, nawet jeśli niewiele lub... nic - to
spojrzysz na to całkiem inaczej...
Nie wierzysz? Sprawdź, ja w każdym razie tam będę... i zdziwisz się, ale nie
tylko ja. Pogadamy... albo pomilczymy... przez jakieś trzy sekundy - to zupełnie
wystarczy.
To tak, jak z pustym miejscem przy wigilijnym stole - tak naprawdę, ono nigdy
nie jest puste...
- Do kogo mówisz?
-
Dobre pytanie... może do nikogo... tak sobie głośno myślę...na wszelki wypadek...
- To dobrze, bo ciekawe co zrobisz, kiedy niebo będzie zachmurzone...
-
To proste - pomyślę, że one tam gdzieś są... bo przecież są...........widzisz, tu nie chodzi o gwiazdy, ani nawet o ten
szczególny wieczór... jedynie o to, żeby móc czasem zatrzymać wzrok na czymkolwiek lub zwyczajnie zamknąć oczy,
w taki właśnie sposób i... wiedzieć, że to... ma sens.....
- To jakaś... magia?
- Nazwij to sobie jak chcesz... dla mnie to... nienazwane...
- Dziwne...
- Masz rację...właśnie takie i czasem... bardzo ważne.
grudzień 2009