Szary domek - odcinek 4
[...] Wyleciał przez komin i nie było go
kilka dni. Kiedy wrócił, nie szumiał już złowieszczo. Pląsał
tylko wśród topoli, a potem przez komin wleciał do Domku.
- Szszsz - szepnął cicho.
- Szszsz - odpowiedział mu Szary Domek.
"Najlepszy przyjaciel"
Wiatr nie lubił mówić miłych
rzeczy. Był twardzielem. codziennie pokonywał tysiące
kilometrów, łamał drzewa, kradł kapelusze i parasole. Nie,
bycie miłym i opekuńczym to zdecydowanie nie w jego stylu. A jednak
myśl o tym, że ten mały Szary Domek stoi zupełnie sam na pustej ulicy,
nie dawała mu spokoju. Przylatywał więc na Wietrzną codziennie.
Sprawdzał, czy Domek nadal tam jest, czy nie za mocno pada na niego
deszcz i czy ktoś mu nie dokucza.
Z czasem Wiatr zaczął przynosić Domkowi
różne prezenty. Na początku były to dźwięki: świergotanie
leśnych ptaków, szczekanie psów, odgłosy
klaksonu. Później przynosił różne słowa: z
Herbatkowego Miastka, z odległych krain, z drugiego końca świata.
A Szary Domek słuchał go uważnie i powtarzał każdy dźwięk i
każde słowo, aż nauczył się wszystkich odgłosów i
języków świata. A wtedy Wiatr zaczął przynosić Domkowi
historie: krótkie i długie, śmieszne i poważne.
Później Wiatr zostawiał pod
oknami Domku stare gazety, plakaty, kartki wyrwane z kalendarzy i
śpiewników. Machał nimi, szeleścił i tak Szary
Domek poznał litery. Wtedy też zrozumiał, że książki na strychu służą
do czytania.[...]
cdn...