KAMIENNA NATURA
No i takie sprawy trochę trwają... wiesz, jak to w sądach. Wyobrażasz sobie milczeć tak długo? Ja nie. To znaczy... ja mogę,
nawet bardzo długo, chociaż wiele mnie to kosztuje. Ale, czy nie jest tak, że owszem, każdy powinien robić to co lubi,
ale przede wszystkim to, co mu najlepiej wychodzi? I to co może, tak całkiem zwyczajnie? Chyba... dobrze by było, więc się
staram. Idąc dalej, tym tokiem myśli - Ty powinieneś malować, to wiem na pewno.
Poza tym, komu mogłabym czasem opowiedzieć, na przykład o... Właśnie, na przykład o miniaturach, które widziałam w
pewnym "rondzie sztuki". Przecież, nikogo innego nie zainteresuje, że były dla mnie ... "ikaitowe". A Ciebie - może tak. Nawet,
jeśli nie wiesz, co to właściwie oznacza, bo nigdy nie widziałeś ikaitu. I nie wiesz, że jego kryształy są jak miniatury -
niepozorne, a tak wiele można w nich zobaczyć. Czasem, tworzą wyjątkowe ogrody. I te, właśnie takie były. Kto chciałby
słuchać, jak wpatrywałam się w barwne płótna, malowane z rozmachem i wyczuciem, krzyczące i subtelne, jasne i ponure.
O tym, że piękne mogą być także, obrazy pełne goryczy.
I wreszcie, kto tak jak kiedyś, przekonywałby cierpliwie, że jest zupełnie inaczej niż myślę. I często przekonał. Nie po to,
żeby udowodnić, jak bardzo się mylę - bo taki ktoś, zawsze się znajdzie, w niejednym temacie - właściwie, nawet nie trzeba
szukać.
Myślę, że to jest trochę tak, że zwykle wcale nie potrzebujemy lustra. Jedynie odbicia. I to... nie własnego.
Już prawie słyszę - "ale się nagadałaś...", więc kończę. Chociaż mam szczególny sentyment do niewysłanych listów, ten
wysyłam. Jest dla mnie ważny - nawet, jeśli okaże się, że nie dobrniesz do końca.
Jeszcze tylko jedno, bo właśnie przypomniałam sobie pszczoły, które leczą. No wiesz, te które kiedyś łapaliśmy. Pewnie nie
słyszałeś o "paradoksie pszczoły" - no... nie mogłeś, bo niedawno go odkryłam(?). Pomyślałam, że czasem dotyka też nas,
ludzi. Niezależnie od planety.
pozdrawiam... jak zawsze
I.
List trzeci.
"Witaj,
wiedziałam... Nie, tak naprawdę, nie wiedziałam. Ale mocno
wierzyłam, że odezwiesz się i sam mi o tym powiesz. Masz rację.
Nie wszystko można powiedzieć, tak po prostu i do tego jeszcze,
przez telefon. Dlatego piszę, jak kiedyś...
To prawda, że teraz nie jest łatwo. Nikomu.
Tym bardziej, dziękuję, że nie zadałeś tych pytań, które zwykle
prowadzą do jednego... "dlaczego". Unikam go ostatnio. Czasem,
nietrudno odpowiedzieć, tyle że sama odpowiedź bywa trudna.
Ja nie zapytam "po co". "Nie zadawaj pytań, na które nie znasz
odpowiedzi" - tak mi ktoś powiedział. I dzisiaj, nie wiem, ale myślę,
że coś w tym jest.
Ale wystarczy, bo za chwilę, znowu się zaplącze - jak te latawce,
dawno temu - tak pilnowaliśmy linek, a jednak nie zawsze się
udawało.
Może... spróbujmy nie mówić o tym, co już dobrze wiemy.
Pewnie, to też nie zawsze się uda, ale przynajmniej jest szansa.