_________________________
Kiedy prowadzeni przez tatę dotarliśmy na miejsce, z wrażenia jakby
mowę nam odebrało. Staliśmy z rozdziawionym ustami i patrzyliśmy.
Mijały sekundy, a nikt się nie odzywał z obawy, że czar pryśnie.
Tarik zabawnie sapnął.
-
Góra z bajki - wyseplenił, wyciągając rączkę przed siebie.
- Szkoda, że
mama z nami nie przyszła - odezwał się Nabil.
- Szkoda -
przytaknął tata.
- Cudo! -
zdołałam jedynie powiedzieć.
Tata się
uśmiechnął.
- Wiedziałem, że wam się spodoba.
Wziął Tarika na ręce, żeby lepiej
widział.
W promieniach zachodzącego słońca
góra skrzyła się jak ogromny kryształ o
nierównych, poszrpanych bokach, wysadzany szlachetnymi
kamieniami. W słońcu mieniły się dziesiątkami kolorów niczym
prawdziwe rubiny, szafiry i topazy.[...]
____________________________
Pan Safik od tygodnia uczy nas matematyki. Uzgodnił z rodzicami, że
będzie przychodził codziennie, chyba że choroba mu nie pozwoli.[...]
Na lekcjach pan Safik zmienia się nie do
poznania. Przestaje się garbić i prawie nie kaszle. Nigdy nie podnosi
głosu, ale i tak siedzimy cicho i nie przeszkadzamy, bo mówi
ciekawe rzeczy - i wcale nie tylko o dodawaniu i odejmowaniu liczb.
___________________________
Zbliżała się pora lekcji z panem Safikiem. Nabil bez przynaglania
ruszył za mną do drzwi. Tarik też się poderwał, żeby nam towarzyszyć.
- A most? - przypomniał tata.
- Dokończę jak wrócę. Pan
Safik mówi, że dobry konstruktor musi znać matematykę. A ja
nie umiem jeszcze liczyć.
O umówionej porze zebraliśmy
się tam, gdzie zwykle. Niedługo potem dołączył do nas Haszim z braćmi.
Pan Safik się nie zjawił.
[...]