KAMIENNA NATURA
Powrót
Dalej
 01/02.06.2009
 
Elementarz.

- Paweł, skup się... jaka to litera?
- Dy...
- A następne?
- rr... zzz... e... wy... o!
- No, więc?
- ...Dzięcioł...?
- No, nie! Ręce opadają... Ratunku! Czy ktoś mi pomoże...?

Wprawdzie, nie była najlepszym "ratownikiem" w podobnej, zresztą chyba w 
żadnej sytuacji, ale ...
Ktoś mnie wołał, czegoś chciał?
- Poczytasz z nim...? Ja się już "wyczerpałam"...
- Skoro tak, pewnie nie mam wyjścia. Zaryzykujesz, ET...?
- Jaasne! - albo jej się zdawało, albo mrugnął porozumiewawczo - jeśli to 
   w ogóle możliwe u sześciolatka.
- No to, spróbujmy.
- Dzięki. A ... tam znowu pada, nie wiesz gdzie jest jakiś parasol?
- Jakieś powinny być w sieni...
- To narazie! W sieni? Nie mamy sieni...
- No właśnie, nie mamy...
- Wiesz co? Dobra, już nic nie powiem... Trudno.

A jednak, to nie złudzenie - ten wzrok był... porozumiewawczy.
- O co chodzi?
- A ten...?
- Co, ten? Aaa, teeen ... Ten nie jest "jakiś". I nie jest od deszczu.
- A od czego?
- Od... zwątpienia. To proste. Kiedyś zrozumiesz. Poza tym 
deszcz nie jest  
  taki zły...
- A, co to... 
- Paweł...! Kiedyś, to nie... dziś. Lepiej mi powiedz, co z tym... dzięciołem.    
  Skąd się wziął?
- Z obrazka. To proste.
- Nie rozumiem. Tu jest tylko drzewo, a gdzie dzięcioł?
- A gdzie ma być? Na drzewie. Schował się. I też jest na... dy...
- No, tak. Ty i te twoje skojarzenia...
- A co to... skojarzenia?
- Hmm... odwróć kartkę... no dobrze, może być. Co widzisz?
- Jak to co? Morze!
- Zgadza się. To teraz, powiedz mi, co ci przychodzi na myśl, jak je widzisz 
- Duuużo. 
- Na przykład?
- Foka... jantar... halny...
- Wystarczy! Co takiego...?
- No, nie wiesz? Przecież, tam są foki, na Helu. A jantar, to bursztyn, sama  
  mówiłaś...
- Mówiłam. Ale... halny?
- No taki wiatr, przecież... i latawce na wietrze szybują...
- Taak... daleko nie poszybują...
- Dlaczego? A halny?
- A dlatego, że halny wieje w górach, a nie nad morzem. A latawiec to          
  latawiec i zwykle, unosi się tylko na wietrze, nie wyżej, niż pozwala na to     
  długość linki, którą przywiązany jest, też zwykle, do jakiegoś obiektu na     
  ziemi.
- Ale się nagadałaś... A jak się zerwie... przecież może?
- Taak, może. Tylko, czy wtedy będzie jeszcze latawcem...? Jak by nie         
  było, unosi się, przynajmniej ten na morzem, dzięki morskiej bryzie.
- I szerokiej fali.
- Chyba wysokiej, jak już...
- Nie wysokiej, tej samej... eee tam, kiedyś zrozumiesz.
- Może, chociaż nie mam pewności. W każdym razie, to są skojarzenia. 
  I wiesz co, jak się tak zastanawiam, to te twoje, nawet do mnie                    
  przemawiają... 
- Lubię z tobą czytać.
- Czytać? No tak, nie wątpię... To fajnie, bo ja też. 
- I nie opadają ci ręce?
- O nie, aż tak fajnie, to nie jest. Ale... nie zawsze.
- Ile razy?
- Mnóstwo - do liczenia mnie nie zmusisz.
- Wiem, nie z tobą te liczby, sama mówiłaś...
- Nie liczby, tylko numery. I to nie ja mówiłam. Tylko powtarzałam. I chyba    
  nie do ciebie... o ile dobrze pamiętam. No i nie wystarczy mówić... 
  Koniec -  wracamy do rzeczywistości.
- A co to... rzeczywistość?
- To... drzewo na obrazku i 
drzewo pod nim. I to jest podstawa.   
- To, nie ma dzięcioła...?
- Nikt nie powiedział, że nie ma. I... co to za mina? Po prostu, najpierw         
   zobacz i przeczytaj to, co widać i co napisane. Potem dopiero wszystko     
  inne - dzięcioła, wróbla albo... właśnie, a dlaczego dzięcioł?  
- Lubię dzięcioły...
- Ooo, to już poważniejsza sprawa... To raczej... marzenia, nie skojarzenia.
- Mhmm... jak ufo.
- Jakie znowu ufo?
- Nie wiesz? Sprawdź w 
guglach... nie, nieważne. Moja mama mówi, że         
  chyba podmienili mnie kosmici.
- Wiem, co to ufo... tylko w jakich 
guglach...? 
- Kiedyś zrozumiesz... Idziemy?!
- Jak to 
idziemy? Dokąd?
- Na deszcz! Zanim przestanie padać, przecież lubisz ...
- A...? Jasne, że idziemy! Dogonię cię, tylko uważaj na schodach...

Szeroka fala...? Ta sama...? Kosmici? Jak nic! Zdecydowanie. Może i... 
zapasowe słońce? I... dobrze. No to... moknijmy.