Przecież się zatrzymał
...
Muszę przejść na drugą stronę. Przez
tory.Trochę wysoko, żeby zejść, ale do tam, gdzie nisko, trochę daleko
... Raz się żyje i raz kozie śmierć. Idę. Najpierw moje oparcie i
utrapienie, moja przyjaciółka - kula. Teraz, jedna noga.
Druga i ... zgrzyt. A to co? Tramwaj? Wiem, że tramwaje jeżdżą po
szynach, ale żeby na nich wyrastały? Tuż przed nosem i tak nagle
stawały przed oczami? I co teraz? Mam wracać? Jak? Pogubiłem się ...
Ktoś mnie łapie za rękę i zdecydowanie wciąga do góry.
Trudno, pójdę dalej, tam,
gdzie niżej. Tyle tu ludzi. Czekają. Nie wiem, kim była ta zdecydowana
osoba. Nie zauważyłem ... Nikim
szczególnym, ale była blisko. Miała słuchawki na uszach,
przerażenie w oczach i zmrożoną całą resztę, przez chwilę. Teraz może
odetchnąć z ulgą, uśmiechnąć się i dalej czekać na swoją "szesnastkę".
Może też być czterdzieści trzy. A nawet "trzynastka". Czekać, aż wyrośnie
tuż przed nosem i "zakwitnie jak róża" przed
oczami.