KAMIENNA NATURA
Z
Poniewczasie
Wszyscy się rozsypujemy.
Padamy i nie widać
nikogo, kto dodałby otuchy. Muchy
robią to lepiej, ciszej. A jednak,
tu nie słyszę
krzyku przerażenia, tylko głosy
bezradności. Kości, ości,
skrzydła - więcej grzechów
nie pamiętam. Czuję -
ktoś pochyla głowę, komuś
opadają ręce. Więcej
zmysłów się nie pęta. Święta,
jakie by nie były, po nich znowu
przyjdzie nowe. Opadnie lub
uniesie się szara mgła... a
i jeszcze zapach
mandarynek czy pomarańczy.
Smak
goryczy, nie zwycięstwa. Może, ktoś uniesie
głowę, rękę w geście istnienia - jest jeszcze
po co, czy nie? Nie ma? Może jest
o co
walczyć. Klęska. Dramat. Dotyka. Lliryka?
No, gdzie? Chyba, da się
coś jeszcze
po, jak nie w czasie.
Z