KAMIENNA NATURA

 

Dalej

Powrót
 Ilustr. Natalia Jabłońska
                                                              Szary Domek - odcinek 44

[...] kolorowe latawce i tysiące mydlanych baniek w powietrzu, wirujące piłki i zapach owoców wokół. Przyjaciele grali w karty, w zielone i w pomidora. Bawili się w chowanego i w "raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy". Śmiali się. Leżeli w trawie i liczyli obłoki. A kiedy zapadł zmierzch, rozpalili ognisko. I wtedy zaczął padać deszcz.
    - Ojej, nie zauważyłem burych chmur. Przepędziłbym je - szumiał zdenerwowany Wiatr.
    Krople deszczu bębniły w szyby i w krzywy dach Szarego Domku. Wiedźma zaparzyła malinową herbatę. Wiatr, zły na deszcz i chmury, huczał w kominie. Srebrny Wilk zwinął się w kłębek na pasiastym fotelu. Duszek siedział w pudełku po herbacie. Noc suszyła mokrą czapeczkę przy piecyku. A Pan Kot leżał na parapecie i mył czarny pyszczek.
    - Musiałem przegapić święto Szarego Domku - szepnął Domek. - Nie zaznaczyłem go w kalendarzu. A to święto już było. Na pewno. Bo już dawno spełniły się wszystkie moje marzenia. Mam teraz swoją historię, urok osobisty, adres i skrzynkę na listy. Mam was. Choć to dziwne, bo zawsze myślałem, że noc jest czarna, wilki złe, a wiedźmy straszne. Mam swojego mieszkańca, Duszka, choć kiedyś bałem się duchów. Mam nawet czarnego kota. Mam ulubioną porę roku, ale nie powiem którą, bo każdy dom ma swoje tajemnice.
    - Mnie musisz powiedzieć - zaszumiał Wiatr, wylatując z komina.
    - Ja też chcę wiedzieć - powiedział Srebrny Wilk.
    - Ja też! - zawołała Noc.
    - I ja - dodała Wiedźma.
    -  I jeszcze ja - wyszeptał cichutko Duszek.

    Tej nocy do Szarego Domku przyszło szczęście. I wcale nie z powodu czterolistnej koniczynki czy guzika albo nawet podkowy. Przyszło, bo Domek miał najlepszych na świecie przyjaciół.

                                                                                        Koniec.