KAMIENNA NATURA
Musimy sobie radzić bez
Prometeusza
Nie chcę przykuwać
twojej uwagi, próbuję ją tylko
zwrócić na scenę (jesteśmy tu, w teatrze
żywych i cieni). Pytasz, po co,
bo przecież, o tym nie marzysz.
Właściwie, to po nic,
ale dlatego, że w jej łonie, bezustannie
rodzi się, albo zamiera, jakiś płomień
(i to się chyba, szybko nie zmieni).
O świcie, zdezorientowany ptak staje się
ptakiem wędrownym, i często wraca
nocą, jak dobry towarzysz, wierny,
bo nieunikniony